Unia Europejska zaostrzy limity CO2. Wzrośnie sprzedaż aut elektrycznych.

Wygląda na to, że Unia Europejska określiła już najbliższy kierunek rozwoju przemysłu samochodowego. Komisja Środowiska Parlamentu Europejskiego zaproponowała nowe limity CO2 we flotach pojazdów producentów działających na terenie Unii Europejskiej. Nowe warunki są mocno zaostrzone i przyjmują spadek emisji CO2 o 20 proc do 2025 r. i aż o 45 proc do 2030 r.

Emisja CO2 związana jest bezpośrednio ze spalaniem. Aby utrzymać założoną normę w g/km, średnie spalanie samochodu musiałoby wynieść w 2025 r. 3,3 l/100 km dla auta benzynowego i 2,9 l/100 km dla silników diesla. W 2030 miałoby to być 2,2 l/100km dla benzyniaków i 2,0 l/100 km dla diesli. Nie da się osiągnąć takiego wyniku, dysponując tylko autami spalinowymi. Producenci będą musieli mocno zmodyfikować swoją ofertę, włączając do niej jak najwięcej modeli o napędzie elektrycznym lub hybrydowym typ plug-in.

By spełnić założenia o obniżonej emisji CO2 dla floty pojazdów, sprzedaż samochodów zero emisyjnych i niskoemisyjnych, czyli hybryd typu plug-in, w 2020 będzie musiała wynosić 20 proc i aż 40 proc. w roku 2030. Producenci samochodów zrobią wszystko, żeby to się udało, bo kary za przekroczenie limitu są słone. Marka, która nie osiągnie celu, będzie musiała płacić ustaloną kwotę za każdy gram przekroczenia normy przez każdy zarejestrowany samochód. Od 2019 roku może to byc nawet 95 euro.

Przykładowo, gdyby producent, który sprzedaje rocznie w europie 3,6 miliona samochodów, przekroczył normę tylko o 1 g, musiałby zapłacić 342 mln euro kary.

Jeśli nowe limity zostaną uchwalone, to producenci będą musieli rezygnować z tradycyjnych aut, by uniknąć drakońskich kar. Z danych szacunkowych wynika, że sprzedaż samochodów z silnikiem Diesla w 2030 r ma spaść do około 9 proc. a auta benzynowe będą stanowić 25 proc. sprzedawanego wolumenu pojazdów osobowych. Pozostałą część sprzedaży będą stanowić auta elektryczne i hybrydowe.