Ciężarówki na prąd – wielkie ambicje, jeszcze większe bariery
Ciężarówki na prąd – wielkie ambicje, jeszcze większe bariery. Rozwój jest nieodzowny, ale jak się okazuje, wcale nie taki łatwy.
Elektryfikacja transportu ciężkiego to dziś najbardziej ambitny i najtrudniejszy etap transformacji europejskiej mobilności. O ile osobowe EV zdążyły się już zadomowić na drogach i w świadomości kierowców, o tyle segment ciężarówek, dopiero rusza z linii startu i to z pełnym ładunkiem wyzwań.
Według danych ACEA, w pierwszej połowie 2025 roku, zarejestrowano w Europie około 6,8 tysiąca ciężarówek elektrycznych. Co oznacza wzrost o ponad 90% rok do roku. Brzmi imponująco, ale na tle ponad 300 tysięcy nowych pojazdów ciężkich z silnikami Diesla to wciąż promil.
Nie brak jednak determinacji, unijne regulacje wymuszają, by od 2030 roku producenci ograniczyli emisję CO₂ nowych pojazdów ciężkich o 45%, a do 2040 r. aż o 90% względem poziomu z 2019 r. To nie pozostawia złudzeń: przyszłość transportu ciężkiego musi być elektryczna.
Ładowanie TIR-a to nie to samo, co ładowanie Tesli
Głównym problemem nie są już same pojazdy. Technologia baterii, napędów i chłodzenia termicznego dojrzała szybciej, niż wielu się spodziewało.
Daimler, Scania, Volvo czy MAN, mają już seryjne modele ciężarówek o zasięgu 400–600 km, z bateriami od 450 do 700 kWh, ładowanymi mocą do 750 kW. To robi wrażenie, ale tylko na papierze, bo brakuje miejsc, gdzie można taką moc realnie podać.
Typowa stacja ładowania dla aut osobowych dysponuje przyłączem 0,5–1 MW – wystarczającym dla kilku stanowisk o mocy 150–250 kW każde.
Tymczasem jeden hub dla ciężarówek (np. 6 stanowisk po 1 MW każde) wymaga co najmniej 6 MW mocy przyłączeniowej, czyli tyle, co niewielka fabryka.
A to oznacza całe miesiące procedur, zgód, przyłączy i uzgodnień z operatorem sieci.
Megawaty zamiast kilowatów — wchodzi MCS
W tym roku nareszcie rusza w Europie standaryzacja systemu MCS (Megawatt Charging System), rozwijanego przez CharIN i SAE.
To właśnie ten standard ma być fundamentem przyszłego ładowania ciężarówek:
– moc ładowania do 3,75 MW,
– napięcie robocze do 1 250 V,
– chłodzone kable o przekroju ponad 3 cm,
– oraz pełna komunikacja ISO 15118 (plug&charge, autoryzacja floty, billing).
Pierwsze pilotaże MCS trwają już w Niemczech, Holandii i Szwecji – m.in. w ramach projektów HoLa, Milence i eTruckNet.
W każdym z nich powstają dedykowane huby dla ciężarówek, z planowaną mocą do 15 MW, zasilane częściowo z lokalnych magazynów energii i paneli PV.
To laboratoria przyszłej logistyki ale też ostrzeżenie, jak bardzo skomplikowana jest integracja takiej infrastruktury z siecią.
Infrastruktura nie nadąża za ambicjami
Na papierze wszystko wygląda pięknie. Dekarbonizacja transportu, miliony ton CO₂ mniej, „zielone” autostrady. Pięknie!!!
W praktyce? Według raportu Transport & Environment z września 2025 r., w całej Europie funkcjonuje zaledwie 120 publicznych punktów ładowania dla ciężarówek. Większość o mocy poniżej 400 kW.
Do 2030 roku potrzeba ich co najmniej 40 tysięcy!!! – czyli ponad trzysta razy więcej niż dziś.
Największą barierą nie jest sprzęt, lecz moc przyłączeniowa i biurokracja.
Operatorzy stacji przy głównych korytarzach TEN-T często czekają po 18–24 miesiące, na decyzję o warunkach przyłączenia.
Dlatego wielu z nich – w tym Milence, EnBW, czy TotalEnergies – zaczyna stosować magazyny buforowe (baterie LFP o pojemności 2–4 MWh). Pozwalają one rozkładać obciążenie i ładować pojazdy z opóźnieniem, nie przeciążając sieci. Jednak to generuje ogromne koszty, bo jak na pewno się domyślacie, taki magazyn to rzecz nie tania:)
Milence, HoLa i reszta – kto buduje przyszłość transportu
Najbardziej zaawansowanym projektem jest dziś Milence. Spółka joint venture utworzona przez Daimler Truck, Volvo Group i Traton (czyli MAN i Scania).
Firma planuje do 2030 roku stworzyć co najmniej 1 700 stacji ładowania dla ciężarówek w Europie. Rozmieszczonych głównie wzdłuż autostrad i centrów logistycznych.
Pierwsze działające obiekty powstały już w Venlo (NL), Antwerpii (BE) i Duisburgu (DE). Każdy oferuje ładowanie do 1 MW, a wkrótce ruszą testy MCS.
Podobne projekty prowadzi konsorcjum HoLa (High Power Charging for Long-haul Trucks), finansowane przez niemiecki rząd i wspierane przez Siemens eMobility oraz E.ON.
Z kolei Ekoenergetyka-Polska, której stacje montuje również nasza firma (ElectricMobility.Store), dostarcza już pierwsze ładowarki HPC do segmentu ciężarowego (600–1000 kW). Przygotowane do pełnej zgodności z MCS, co może być polskim biletem wstępu do tej gry. A zdecydowanie jest o co walczyć!

Ciężarówki elektryczne to nie science fiction. Ale też nie magia.
Elektryfikacja transportu ciężkiego, stanie się jednym z największych wyzwań dekady.
Nie chodzi tylko o ładowarki, chodzi o energię, sieć, logistykę i współpracę międzysektorową.
Prawdziwy przełom nastąpi dopiero wtedy, gdy ładowanie stanie się integralną częścią systemu energetycznego, a nie dodatkiem do niego.
Europa właśnie stawia pierwsze megawatowe kroki.
Jeśli wytrzyma tempo, to za pięć lat zobaczymy pierwsze autostrady, po których cicho i bez spalin będą sunąć 40-tonowe elektryki.
A jeśli nie? Cóż – to będzie najdroższy eksperyment infrastrukturalny w historii kontynentu.
Fot: x.comelectricfelix
Zostaw komentarz